Drukuj

Tekst Andrzeja W. Kaczorowskiego, treść referatu z ogólnopolskiej konferencji naukowej „PAMIĘĆ KRESÓW – KRESY W PAMIĘCI”, Gliwice 25-27 października 2017 r., zorganizowanej przez IPN Oddział w Katowicach i Muzeum w Gliwicach


WITOLD SZOLGINIA / TOLU Z ŁYCZAKOWA / 1923-1996 / LWOWIANIN SEMPER FIDELIS / UTRWALAŁ PAMIĘĆ O LWOWIE / MOWĄ I PISARSTWEM / W WIERSZACH I GRAFICE – taki napis znajduje się na jego płycie nagrobnej na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Z wykształcenia architekt (studia rozpoczynał jeszcze u polskich profesorów na już sowieckiej Politechnice Lwowskiej), z zawodu – pracownik naukowy (doc. dr hab.), był człowiekiem wielu talentów i umiejętności, m.in. znakomitym popularyzatorem wiedzy z dziedziny architektury, urbanistyki i budownictwa. Największą pasją jego życia stał się jednak rodzinny Lwów. Przez współczesnych nazywany był „Strażnikiem Miasta i Grobów” (określenie Zbigniewa Herberta), arcylwowianinem i lwowskim encyklopedystą, według Jerzego Janickiego „po papiesku nieomylnym w kwestiach lwowskich”; legendarny Tońko (Henryk Vogelfaenger) ze słynnej przedwojennej Wesołej Lwowskiej Fali przekazał Szolgini zaszczytny tytuł barda miasta Lwowa1.

Grób Witolda Szolgini na Powązkach w Warszawie; kwatera 237, rząd 3 (fot. © Ryszard Siwicki).

Na początku było lwowskie słowo

Do rangi symbolu urasta fakt, że zrodzona z wielkiej nostalgii za utraconym miastem bogata twórczość lwowska Szolgini zaczęła się od wierszy pisanych bałakiem – „mową rodzinną”, gwarą lwowskiej ulicy, językiem batiarów górnego Łyczakowa. Swej ogromnej tęsknocie autor dawał wyraz już od pierwszych zapisanych słów: „Tak mi si dziś marzy, ży jezdym wy Lwowi”. Jak wspominał, „zaczęło się to pewnego grudniowego wieczora w połowie lat pięćdziesiątych [XX w.], kilka dni przed Wigilią świąt Bożego Narodzenia”, gdy w euforii, „w radosnym, ale jakby przez łzy uniesieniu” napisał pierwszy w życiu wiersz pt. „Wigilia”; z niepojętego dla niego nakazu – w bałaku, gwarze swego miasta, był bowiem głęboko przekonany, że „jedynie tak, bałakowo, będzie prawdziwie i autentycznie…”2

Za pierwszym wierszem „poszły potem dość szybko następne, wszystkie również lwowskie w swej treści, czterowersowe i dwunastozgłoskowe w formie oraz bałakowe w stylu”3, które złożyły się na cykl ponad dwudziestu utworów zatytułowany „Krajubrazy syrdeczny”. Kolejne cykle: „My – zy Lwowa!”, „Lwoski kuścioły” oraz „Lwoski pumniki” powstawały później. Początkowo były pisane do szuflady, stanowiąc dla Szolgini rodzaj autoterapii. Ilustrowane jego rysunkami, z czasem wyszły z kręgu domowego, przekazywane przyjaciołom, kolegom i znajomym ze Lwowa. Zwykle podpisywane „Tolu z Łyczakowa”, rozprzestrzeniały się w diasporze lwowskiej w kraju i zagranicą na zasadzie „łańcuszka św. Antoniego”, często wracając do autora zmienione, zniekształcone (tłumaczone na język literacki!), a nawet przywłaszczone przez kolejnych czytelników. Podawane „z ręki do ręki” lub przesyłane pocztą, krążyły w kręgu środowiskowym, poza obiegiem oficjalnym i cenzurą państwową.

Swą twórczość autor prezentował także podczas spotkań towarzyskich z udziałem grona lwowskich przyjaciół od lat siedemdziesiątych XX w. tworzących nieformalne Koło Literacko-Artystyczne. „Jak widać, Szolginia pokusił się o coś, czego nikt przed nim nie zrobił, a mianowicie dokonał zapisów krajobrazów dzieciństwa bałakiem – gwarą lwowską. Adresatem wierszy uczynił więc wąskie grono dawnych lwowian, wśród nich – nie u wszystkich – przetrwała bowiem znajomość bałaku”4.

W wierszach i w prozie

Witold Szolginia zamierzał włączyć te wiersze do swych zbeletryzowanych wspomnień z lat 1929-1939. Impulsem do ich napisania był pierwszy po 22 latach od opuszczenia miasta pobyt autora we Lwowie we wrześniu 1968 r. Maszynopis „Domu pod żelaznym lwem” odrzuciły cztery wydawnictwa i dopiero Janina Kolendo z Instytutu Wydawniczego PAX doprowadziła do ich druku, wykorzystując krótki okres liberalizacji cenzury po objęciu kierownictwa przez nową ekipę partyjno-rządową Edwarda Gierka. Opowieść została opublikowana w 1971 r. bez niewygodnych dla „władzy ludowej” fragmentów o wkroczeniu Armii Czerwonej do Lwowa we wrześniu 1939 r., a także bez rozdziału o lwowskich Żydach5.

Okładka książki Witolda Szolgini „Dom pod Żelaznym Lwem”, wyd. 1, Instytut Wydawniczy „Pax”, Warszawa 1971.

 

Wprawdzie zabrakło poezji bałakowej – usuniętej z tekstu zapewne ze względów redakcyjnych – ale cała prawie 300-stronicowa książka, w której ani razu nie wymieniono nazwy miasta, nasycona została rodzynkami gwary lwowskiej. Już w pierwszych zdaniach o łyczakowskiej szkole dowiadujemy się, że kolega, który dostał „cwajera”, nazwał autora „ślipundrem” (tzn. okularnikiem – od szkieł, które Szolginia nosił)6. Syn sąsiadki Miśku wesoło podśpiewuje: „A ty, Jóźku, nie bońdź frajir, weź harmonii, zaaagraj sztajir…” Sprzedawca woła do ulicznego tłumu: „Ludzi! Kto sy kupi takiego szac karpa? Dwa i pół kila! Ta weź gu sy, pańcia, zrób gu pu żydosku, a nafutrujisz nim na Wilii cały swoji familii!” Tońko z Wesołej Lwowskiej Fali – najsłynniejszy lwowski batiar, symbol Lwowa i mistrz jego mowy ulicznej w pierwszym liście z Londynu do autora wkrótce po otrzymaniu książki stwierdził: „twój bałak, to mój bałak”7; obaj pochodzili z górnego Łyczakowa.

Mimo braku recenzji prasowych cały 10-tysięczny nakład rozszedł się błyskawicznie, wywołując wielki rezonans wśród lwowian. Wspomnienia Szolgini porównywano z utworami Kornela Makuszyńskiego i Jana Parandowskiego, autora nazwano potem „lwowskim Homerem”, a książkę „pierwszą kroplą, która wydrążyła szczelinę w niewzruszonej dotąd skale cenzury”, jednak to twierdzenie Jerzego Janickiego nie jest ścisłe. Mimo istniejących zakazów – obejmujących m.in. twórczość niektórych autorów (na przykład Mariana Hemara) oraz dotyczących pomijanych oficjalnie wydarzeń historycznych (jak walki polsko-ukraińskie o Lwów w 1918 r. czy okupacja sowiecka w 1939 i 1944 r.) – wcześniej wydano bowiem w PRL co najmniej kilkanaście publikacji książkowych o tematyce lwowskiej8, a w prasie wrocławskiej ukazywały się nawet (wprawdzie tylko okresowo) teksty satyryczne pisane bałakiem9; z drugiej zaś strony opowieść o domu przy Łyczakowskiej 137 nie stanowiła żadnego przełomu w działaniach Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk aż do lat pieriestrojki i głasnosti.    

Rodzinny dom Witolda Szolgini we Lwowie, Łyczakowska 137 – Dom pod Żelaznym Lwem (fot. © Jan Szolginia).

Debiut w Londynie

I książka, i ulotne wiersze z kraju wywołały duże zainteresowanie w polskim Londynie – światowym centrum diaspory lwowskiej. Założone tam w 1960 r. Koło Lwowian liczyło ponad 700 członków indywidualnych z 22 krajów świata (w większości z Wielkiej Brytanii) oraz kilkanaście zrzeszonych organizacji lwowskich i kresowych; od 1961 r. wydawano jako półrocznik w nakładzie tysiąca egzemplarzy „Biuletyn Koła Lwowian” – czołowe pismo emigracyjne o polskim Lwowie – który mimo braku debitu docierał także do PRL10. W tym właśnie periodyku pod koniec 1971 r. ukazało się pięć utworów bałakowych Tola z Łyczakowa11. Był to więc debiut poetycki Szolgini (choć pod pseudonimem)12.

Nie wiadomo, w jaki sposób wiersze dotarły do Londynu i czy opublikowano je za wiedzą i zgodą autora. Można tylko przypuszczać, że doszło do tego w sposób zupełnie przypadkowy, a redakcja pisma początkowo nawet nie wiedziała, kto jest twórcą tej oryginalnej poezji13.  Niewątpliwie poezja ta mogła zaistnieć tylko w wolnym świecie w obiegu emigracyjnym; wiersze były również czytane na spotkaniach lwowian i londyńskich obchodach rocznicy obrony Lwowa. Poezja bałakowa Szolgini stanowi rzadki przypadek wzbogacania twórczości emigracyjnej przez twórczość krajową.

Wiersze Witolda Szolgini rozprzestrzeniały się w diasporze lwowskiej w kraju i zagranicą poza obiegiem oficjalnym i cenzurą państwową (ten wiersz w wydanym później zbiorze „Krajubrazy syrdeczny” ma inny tytuł: „Jak zwyczajni w maju…”, są też pewne różnice w tekście).

 

Bliższy kontakt z Kołem Lwowian w Londynie Szolginia nawiązał zapewne dopiero w 1973 r. za pośrednictwem swego syna Krzysztofa, który spędzał studenckie wakacje na wyspie. Korespondencję z autorem bałakowych wierszy prowadził Stanisław Kwieciński, członek władz Koła i zarazem kierownik jego biura. Tolu z Łyczakowa był zainteresowany możliwością wydania swoich utworów zagranicą. Wkrótce prezes gen. Stanisław Kuniczak zapowiedział publikację tomiku wierszy „tego autora” w celu „kultywowania lwowskiej gwary, która zanika”14. Wielkim entuzjastą tej poezji był zwłaszcza Henry Barker (takiego nazwiska używał na emigracji Henryk Vogelfaenger), czyli niezapomniany Tońko, również związany z Kołem Lwowian w Londynie15.

W tym czasie w PRL oficjalnie ukazał się tylko jeden wiersz pisany bałakiem („Na słunecznym zygarzy”), umieszczony okolicznościowo w bibliofilskim druku (111 egz., Katowice 1974), zawierającym reprodukcje ekslibrisów Szolgini dla Jana Parandowskiego. Nie wiadomo, czy autor próbował publikować swe utwory (na przykład w prasie krajowej), czy też z góry starania takie uznał za bezcelowe.

Kryptonim „Lwowiak”

Londyńskie kontakty Szolgini nie uszły uwadze Służby Bezpieczeństwa, której komórki przeglądały korespondencję zagraniczną obywateli PRL. Przez 2,5 roku (od października 1973 do kwietnia 1976 r.) Tolu z Łyczakowa został objęty ścisłą kontrolą w ramach kwestionariusza ewidencyjnego (KE), a następnie sprawy operacyjnego rozpracowania (SOR) o kryptonimie „Lwowiak”16.  Zastosowano wobec niego szeroki arsenał środków: perlustrację, podsłuch telefoniczny, obserwację, ponadto wykorzystano osobowe źródła informacji –  m.in. tajnego współpracownika, który był przełożonym figuranta w miejscu pracy17, tj. Instytucie Kształtowania Środowiska. Oprócz kontaktów z „wrogimi ośrodkami dywersji ideologicznej na Zachodzie” niepokój SB budziło kolportowanie „drogą pocztową wśród b. mieszkańców Lwowa” wierszy o tematyce lwowskiej, w których autor wyrażał żal z powodu utraty Lwowa oraz nadzieję, że jeszcze kiedyś Lwów do nas powróci.

Ustalono ponad sto kontaktów Szolgini, w tym dwadzieścia dwa „warte dalszego zainteresowania”, czym zajęli się funkcjonariusze SB z sześciu Komend Wojewódzkich MO; wśród korespondentów, którzy otrzymywali wiersze Tola z Łyczakowa, byli przedstawiciele środowiska intelektualnego i twórczego (m.in. pisarz Parandowski, literaci i dziennikarze Jerzy Janicki i Adam Hollanek, śpiewak Andrzej Hiolski, profesorowie Jan Ernst, Artur Hutnikiewicz, Andrzej Maryański, Stanisław Nahlik, Tadeusz Riedl, Wiktor Zin, artystka malarka Irena Nowakowska-Acedańska, fotografik Janina Mierzecka, mecenas Witold Lis-Olszewski).

            Funkcjonariusz SB przeprowadził z „Lwowiakiem” dwie rozmowy „profilaktyczno-ostrzegawcze” (15 marca i 7 kwietnia 1976 r.), twierdząc, że jego wiersze wyrażające tęsknotę za Lwowem mogą być wykorzystywane przez Rozgłośnię Polską Radia Wolna Europa w propagandzie antykomunistycznej i antyradzieckiej. Na odczepnego Szolginia złożył „deklarację lojalności” wobec PRL, chociaż SB zdawała sobie sprawę, że „nie ma to żadnego znaczenia wobec faktu ukrywania znanych nam spraw dot. jego działalności”18. W tym czasie w Londynie trwał już druk „Wierszy Lwowskich” Tola z Łyczakowa19; autorem słowa wstępnego do 64-stronicowego tomiku zawierającego 30 utworów pisanych bałakiem był Henryk Vogelfaenger – słynny Tońcio z Wesołej Lwowskiej Fali, z którym Szolginia był zaprzyjaźniony20. Ostatecznie tomik nie ujrzał światła dziennego; nie wiadomo, dlaczego nie doszło do jego wydania. Można jedynie przypuszczać, że stało się to w wyniku nacisku SB na autora, który postanowił jednak zrezygnować z londyńskiej publikacji i w następnych latach rozluźnił swe kontakty z Kołem Lwowian21. „Biuletyn Koła Lwowian” anonimowo dwukrotnie jeszcze drukował jego wiersze, ale miało to charakter przypadkowy22.

Słownik „Ślipundra”

Witold Szolginia był wielkim miłośnikiem mowy lwowskiej ulicy. Tolu z Łyczakowa poświęcił bałakowi nie tylko swój najdłuższy, liczący ponad 60 zwrotek wiersz, opatrzony dowcipnymi rysunkami tłumaczącymi słownictwo gwarowe  – „O, mowu rudzinna, o, bałaku lwoski…”; pisanie tej inwokacji służyło autorowi jako swoista terapia szpitalna przed operacją oka.

Miał znakomity słuch językowy, przez długie lata układał i sukcesywnie uzupełniał słownik gwary lwowskiej; jego kartoteka liczyła około 700 jednostek leksykalnych i wraz z bałakowymi wierszami została ofiarowana przez autora prof. Zofii Kurzowej z Uniwersytetu Jagiellońskiego – lwowiance, która przygotowywała rozprawę o polszczyźnie Lwowa i kresów południowo-wschodnich do 1939 roku. Materiał pochodzący m.in. „z rękopiśmiennych wierszy o Lwowie” Szolgini oraz ze sporządzonego przez niego słownika stanowił punkt wyjścia do badań językoznawczych.

Ilustrowany słowniczek lwowskiego bałaku – jedna z ilustracji do wiersza „O, lwoski bałaku…” w czwartym tomie „Tamtego Lwowa” (rys. © Witold Szolginia).

 

Praca została wydana w stanie wojennym w 1983 r. i była prawdziwym wydarzeniem w piśmiennictwie PRL-owskim dotyczącym Lwowa23. Szolginia był cytowany w książce Kurzowej aż 240 razy; drugie rozszerzone wydanie ukazało się w 1985 r. i zawierało 316 cytatów24. Tolu z Łyczakowa poświęcił pani profesor fragment swoich „Lwoski dzieci”: „Muszym jednak wierszym zrobić Jij laudacji (…) za Jij u bałaku lwoskim dysertacji”.

„Dobrodziej” z Bytomia

Powstanie drugiego obiegu wydawniczego w PRL w niewielkim stopniu wprowadziło do odbioru społecznego tematykę lwowską; na ponad 6500 publikacji bezdebitowych z lat 1976-1989 wydano zaledwie około 30 książek i broszur dotyczących Lwowa o bardzo ograniczonym nakładzie. Tolu z Łyczakowa jako jeden z nielicznych niewątpliwie był beneficjentem tej sytuacji, o czym zadecydował szczególny splot okoliczności. W 1986 r. jego wiersze trafiły do przebywającego we wrocławskim szpitalu Waldemara Markowskiego (1937-1988), lwowianina z Bytomia, przedsiębiorcy budowlanego z zawodu. Zachwycony urodą poezji bałakowej, wdzięczny za poprawę zdrowia czytelnik postanowił wydać ją własnym sumptem; na jego życzenie Szolginia zilustrował wiersze piórkowymi rysunkami czarnym tuszem.

Kilka miesięcy później „Dobrodziej” z Bytomia zawiózł do Warszawy i wręczył autorowi 100 egzemplarzy zbioru jego wierszy. Sygnowany przez fikcyjną Oficynę Lwowską, bibliofilski 140-stronicowy tomik (prawdziwe cymelium) złożony z 44 utworów i kilkudziesięciu ilustracji nosił tytuł „Krajubrazy syrdeczny” i był podpisany znanym pseudonimem Tolu z Łyczakowa; oprawa opatrzona herbem Leopolis Semper Fidelis stanowiła dzieło bytomskiego mistrza sztuki introligatorskiej Wacława Tomaszewskiego (rodem z górnego Łyczakowa).

Okładka wydanego pod pseudonimem Tolu z Łyczakowa, napisanego w gwarze lwowskiej (bałaku), zbioru wierszy Witolda Szolgini „Krajubrazy syrdeczny”, wyd. 1 poza zasięgiem cenzury, Bytom 1986.

 

Wiersze były ułożone w cztery cykle tematyczne. Najobszerniejszy był otwierający tomik cykl tytułowy „Krajubrazy syrdeczny”; w dwudziestu dwóch utworach autor zawarł w porządku kalendarzowym, od styczniowego „spacyru” po grudniowy wieczór,  „serdeczne bałakowe opisy i zapisy wszystkich owych lwowskich wiosen, lat, jesieni i zim oraz różnorakich wizerunków Miasta w tych porach roku”25. Drugi cykl pt. „My – zy Lwowa…!” obejmował utwory z nostalgią prezentujące lwowski „genius loci” z wielkim peanem na cześć bałaku na czele, przy czym niektóre elementy słowne gwary lwowskiej zostały dodatkowo objaśnione przejrzystymi rysunkami autora. „Frygaj, hamaj, kakaj, taj nic ni bałakaj!” to z kolei głos jego matki wspomniany w wierszu „Lwoski frygani”. Nie brak też strof poświęconych przyjaciołom ze Lwowa, a nawet dedykowanych im  utworów. Oddzielne miejsce zajmuje kończąca cykl, licząca 42 zwrotki, „Moja Łyczakoska”. Dwa pozostałe cykle wierszy bałakowych upamiętniały miejsca w krajobrazie miasta szczególnie drogie autorowi. „Lwoski kuścioły” opiewały dwie katedry (łacińską i ormiańską) oraz „Kościół Matki Boskij Ustrubramskij na Łyczakowi”, natomiast „Lwoski pumniki” prezentowały najbardziej znane monumenty miasta „lwów pod ratuszym”. Tomik był dedykowany „wszystkim Lwowskim Dzieciom – gdziekolwiek są”.    

Wydawca poezji Tola z Łyczakowa podał zmyślone dane, jakoby zbiorek wydrukowało Koło Lwowian w Londynie w liczbie 70 sztuk w 1984 r.26 Zapewne w sposób niezamierzony nawiązywał do pierwszej, niedoszłej do skutku londyńskiej inicjatywy wydawniczej sprzed dziesięciu lat27; w każdym razie podobieństwo było tak uderzające, że trudno to uznać za zwykły przypadek. Mimo „konspiracyjnego” charakteru publikacji SB się nią nie zajmowała, w tym czasie bardziej niebezpieczne były bowiem podziemne druki solidarnościowe28.

Wyjście z katakumb

W tym samym roku 1986 wiersze Tola z Łyczakowa pojawiły się także w bezdebitowej antologii poezji o Lwowie „Semper Fidelis” (dwanaście utworów). Z kolei w 1988 r. jego wiersz o lwowskim bałaku znalazł się w drugoobiegowym almanachu „Leopolis. Dzieje i kultura Lwowa”29. Także w 1988 r. Stanisław Sławomir Nicieja opublikował jeden z bałakowych  wierszy („Pirszy listupada”) „ze zbiorów prywatnych doc. Witolda Szolgini” w swej głośnej monografii Cmentarza Łyczakowskiego. Poezja bałakowa z drugiego obiegu przechodziła do obiegu oficjalnego, co było swego rodzaju świadectwem końca PRL.

Okładka pierwszego tomu ośmioksięgu Witolda Szolgini „Tamten Lwów”, wyd. 2, Wydawnictwo Wysoki Zamek, Kraków 2010.

 

W nowej rzeczywistości politycznej po 1989 r. Tolu z Łyczakowa mógł wydawać swe lwowskie wiersze już bez żadnych przeszkód; niektóre zostały „podleczone”, zyskując zmienioną redakcję językową, bowiem autor poniewczasie dostrzegł zawinione przez siebie „usterki w ich urodzie”30. Jeszcze zanim ukazało się nowe wydanie tej poezji, Szolginia bogato nasycił swoimi wierszowanymi utworami poszczególne tomy fundamentalnego dzieła o „Tamtym Lwowie”31. Wiele miejsca poświęcił tam dialogom radiowym Szczepka i Tońka z Wesołej Lwowskiej Fali, którzy posługując się bałakiem rozpropagowali mit Lwowa i jego mieszkańców; o twórcach audycji napisał oddzielny rozdział swego opus magnum32. Osobista, prawie piętnastoletnia znajomość z Tońciem, aż do jego powrotu i śmierci w Warszawie, oraz fascynacja najsłynniejszą przedwojenną audycją znalazły odzwierciedlenie w książce na ten temat33. Bałak był wreszcie stale obecny w gawędach radiowych „Krajobrazy serdeczne”, które Szolginia regularnie co niedzielę wygłaszał swym charakterystycznym dźwięcznym głosem na antenie Programu III Polskiego Radia przez siedem ostatnich lat swego życia (1989-1996).   

Witold Szolginia w warszawskim mieszkaniu,1994 (fot. © Krzysztof Szolginia).

 

Kustosz pamięci o Lwowie

Do dzisiaj z oryginalnej twórczości bałakowej Szolgini chętnie korzystają autorzy spektakli teatralnych, kabaretów i utworów muzycznych dokumentujących życie dawnego Lwowa34. Rzecz jasna, poezja ta stanowi jedynie mały fragment różnorodnej twórczości lwowskiej Szolgini i w ogóle jego wszechstronnej działalności na rzecz utrwalenia pamięci o polskim Lwowie.

W 1974 r. Witoldowi Szolgini za twórczość lwowską przyznano złotą odznakę Koła Lwowian w Londynie, wedle ustaleń SB przemyconą do kraju przez Jerzego Janickiego35. W 1981 r. „za stałe utrwalanie pamięci o Lwowie w słowie i piśmie” otrzymał Krzyż Obrony Lwowa 1939-1944 nadany przez kapitułę Bractwa Orląt Lwowskich, której przewodniczył gen. Mieczysław Boruta-Spiechowicz.

Nie ulega wątpliwości, że w pełni zasłużył na zaszczytny tytuł „Kustosza Pamięci Narodowej”, od 2017 r. przyznawany przez Instytut Pamięci Narodowej także pośmiertnie.   

 


Post scriptum

Witold Szolginia uprawiał turystykę górską już od szkolnych lat, kiedy wyjeżdżał ze Lwowa na wakacje w Bieszczady do Sianek. Przemierzył potem z żoną, dziećmi i przyjaciółmi wiele szlaków turystycznych w górach. W ten sposób najchętniej spędzał urlopy. Wieloletni członek Klubu Turystów Górskich (późniejsza nazwa Polski Klub Górski) i PTTK, zdobył kwalifikacje przodownika (1963) i Górską Odznakę Turystyczną PTTK „Za wytrwałość” (1972).

Witold Szolginia na tatrzańskim szlaku, Czerwone Wierchy 1969 (fot. © Krzysztof Szolginia).

 


1 Więcej: A.W. Kaczorowski, Arcylwowianin – Witold Szolginia (1923-1996), „Biuletyn IPN” 2009 nr 1-2, s. 117-124; idem, „Pamięć, skarb tułaczy…” (Witold Szolginia) [w:] W. Szolginia, Tamten Lwów. T. 8 Arcylwowianie, Wrocław 1997, s. 201-217; A. Pacholczykowa, Szolginia Witold Ryszard [w:] Polski Słownik Biograficzny  z. 199 (t. 48/4), Warszawa-Kraków 2013, s. 501-502; H. Wiórkiewicz, Witold Szolginia 1923-1996, „Niepodległość i Pamięć” 1996 nr 6, s. 212-217.
2 W. Szolginia, Tamten  Lwów. T. 1 Oblicze miasta, Wrocław 1992, s. 129-130.
3 Ibidem, s. 130.
4 U. Jakubowska, Mit lwowskiego batiara, Warszawa 1998, s. 290.
5 Uzupełnione i poprawione wydanie ukazało się w 1989 r. w nakładzie 40 tys. egz.; zmianie uległa także forma ortograficzna tytułu (na „Dom pod Żelaznym Lwem”).
6 Na jedną z uroczystości imieninowych w latach 80 XX w. Jerzy Michotek napisał specjalnie dla gospodarza i odśpiewał balladę „Łyczakowski Ślipunder”; od tego czasu tak niekiedy nazywano Szolginię w kręgu przyjaciół.
7 „To jest JEDYNA książka, która namalowała atmosferę i melodię naszego miasta” (w liście z 29 października 1973 r.); W. Szolginia, Tamten Lwów. T.6 Rozmaitości, Wrocław 1994, s. 142. 
8 Więcej: B.Hadaczek, Historia literatury kresowej, Kraków 2011; U. Jakubowska, op. cit.; A.W.Kaczorowski, Lwów niecenzuralny (na przykładzie twórczości Witolda Szolgini) [w:] Literatura w granicach prawa (XIX-XX w.), red. K. Budrowska, E. Dąbrowicz, M. Lul, Warszawa 2013, s. 309-325; K. Kotyńska, Białe plamy a rebours. Lwów w literaturze PRL i USRR [w:] eadem, Lwów. O odczytywaniu miasta na nowo, Kraków 2015, s. 109-137; J. Wasylkowski, Lwowska beletrystyka Lwowa dotycząca, „Rocznik Lwowski” 1991, s. 77-104. 
9 W latach 1946-1948 na łamach „Słowa Polskiego” i „Wrocławskiego Kuriera Ilustrowanego” oraz w roku 1957 w „Nowych Sygnałach”, gdzie ukazały się nawet dialogi Szczepka i Tońka z przedwojennej  audycji radiowej Wesoła Lwowska Fala; U. Jakubowska, op. cit., s. 127-135.
10 Pismo regularnie otrzymywała Biblioteka Narodowa, gdzie pracowała Wanda Szolginiowa (1926-2010), żona Witolda; niektóre numery były na nią adresowane.
11 Tolu z Łyczakowa, Zima we Lwowie, „Biuletyn Koła Lwowian” nr 21, grudzień 1971, s. 94-99. Na publikację składało się pięć utworów bałakowych: Grudniowy wieczór, Gdy nadchodzu świenta…, Wigilia, W dzień Bużego Narudzenia i Łyczakoska zima.
12 W tym czasie niewielu autorów krajowych publikowało w oficynach i pismach emigracyjnych nawet pod pseudonimem , m.in. Stefan Kisielewski jako Tomasz Staliński wydawał swe powieści w Instytucie Literackim w Paryżu. Gdy w 1973 r. Kazimierz Orłoś jako pierwszy pisarz z PRL wydał tam pod własnym nazwiskiem zatrzymaną przez cenzurę w kraju książkę, został pozbawiony pracy i objęty zakazem druku. 
13 O barierze informacyjnej na linii emigracja – kraj (i vice versa)  świadczy fakt, że gdy w publikacji londyńskiej autora „Domu pod żelaznym lwem” uśmiercono, podając nieprawdziwe daty jego życia (1912-1972), sprostowanie  tej błędnej wiadomości ukazało się w „Biuletynie Koła Lwowian” dopiero pod koniec 1973 r. (!).
14 Opłatek lwowian, „Biuletyn Koła Lwowian” nr 26, czerwiec 1974, s. 69.
15 „Ach, te Twoje wierszyki! Jakie oni  śliczny, można powiedzić: <cuny>!” – pisał do Szolgini (w liście z 29 października 1973 r.); W. Szolginia, Tamten Lwów. T. 6, op. cit., s. 147.
16 AIPN BU 0246, AIPN BU 01322/305. Więcej A.W.Kaczorowski, Służba Bezpieczeństwa na tropach Tola z Łyczakowa, „Wschodni Rocznik Humanistyczny” T. 10 (2014), s. 75-90.
17 Zbigniew Nosek (1917-2000) – zarejestrowany jako TW „Waldemar” w latach 1962-1990.
18 Chodziło m.in. o zaprojektowanie tablicy pamiątkowej ku czci Orląt Lwowskich, którą uroczyście odsłonił w katedrze warszawskiej 31 X 1975 r. kard. Stefan Wyszyński w asyście  dwóch generałów – uczestników obrony Lwowa Romana Abrahama i Mieczysława Boruty-Spiechowicza.
19 Informację taką podano podczas Walnego Zebrania Koła Lwowian w Londynie 18 II 1976; „Biuletyn Koła Lwowian” nr 30, czerwiec 1976, s. 82.
20 Podczas kolejnej wizyty w Polsce zimą na początku 1976 r. Tońko po raz pierwszy złożył wizytę w warszawskim mieszkaniu Szolginiów.
21 Szolginia nie pozostawił żadnej relacji na temat swych kontaktów z Kołem Lwowian w Londynie ani też w sprawie rozmów z funkcjonariuszem SB, o których nie wiedziała nawet jego najbliższa rodzina.
22 Wigilia lwowiaka, „Biuletyn Koła Lwowian” nr 37, grudzień 1979, s. 72 („wiersz nadesłany z Kraju, a napisany przez jednego z mieszkających tam braci – lwowiaków”); Figura Matki Boski na Placu Mariackim, „Biuletyn Koła Lwowian” nr 43, czerwiec 1982, s. 84 („Autor w Kraju”).
23 Mimo charakteru naukowego publikacja miała 10 tys. nakładu; tytuł został wybity na okładce, która otrzymała barwy lwowskie (czerwono-niebieskie), odbyły się spotkania promocyjne  i ukazały recenzje prasowe. Nakład drugiego wydania zwiększono dwukrotnie.
24 Wyliczenia Wandy Szolginiowej.
25 W.Szolginia, Tamten Lwów. T. 1, op. cit., s. 130.
26 W tekście metryczki wydawniczej „nic nie odpowiadało  prawdzie”. „Swoiste, rozbrajająco naiwne <utajnienie> tego nielegalnego wydawnictwa” było dziełem Markowskiego, który „aż trzykrotnie przenosił się w konspiracyjnych warunkach z drukarni do drukarni w różnych miastach Górnego Śląska, czyniąc to zwykle późną nocą”; na ostatnim etapie druk odbył się w Tarnowskich Górach. W. Szolginia, Tamten Lwów. T. 6, op. cit., s. 92-93.
27 „Biuletyn Koła Lwowian” nie odnotował publikacji krajowej tomiku Tola z Łyczakowa.
28 Rok później Markowski wydał własnym sumptem  „Kwiaty lwowskie” W. Szolgini – wzorowany na „Kwiatach polskich” Juliana Tuwima zbiorek wierszy pisanych polszczyzną literacką (m.in. poświęcony bałakowi 15-zwrotkowy wiersz „O, mowo nasza…”); tym razem tomik został powielony techniką kserograficzną. „Książeczka ta, w związku z ówczesnym niejakim złagodzeniem politycznych i społecznych warunków w Polsce, została już częściowo <odtajniona>”; autor wprawdzie wystąpił na stronie tytułowej pod pseudonimem Tolu z Łyczakowa, ale na jej odwrocie pojawiło się już jego imię i nazwisko wraz z adnotacją „Wydano 100 egz. na prawach rękopisu w listopadzie 1987 r. Opracowanie graficzne autora”; W. Szolginia, Tamten Lwów. T. 6, op. cit., s. 94. Zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami druki tego rodzaju nie podlegały cenzurze. Także inne leopolitana były na tej samej zasadzie powielane prywatnie przez autorów.
29 Obie pozycje wyszły w serii bezdebitowej „Biblioteki Lwowskiej”, której autorką była Danuta B. Łomaczewska (1928-2009) występująca pod pseudonimem Jerzy Wereszyca. 
30 Tolu z Łyczakowa [W. Szolginia], Krajubrazy syrdeczny, Wrocław 1995, s. 7. Poprawki w tekstach dotyczyły głównie zapisów słownictwa bałakowego.   
31 M.in. już w pierwszym tomie przytoczył historię powstawania  swych wierszy i umieścił kilkanaście utworów z cyklu „Krajubrazy syrdeczny”.; innymi ilustrował kolejne tomy. Odrębny rozdzialik poświęcił bałakowi (W. Szolginia, Tamten Lwów. T. 4 My, lwowianie, Wrocław 1993, s. 51-85), publikując tam wiersz o „mowie rudzinnej” (wraz ze stosownymi rysunkami), i mniej tasiemcowy  o „mowie naszej”. „Lwowski bałak kocham, wiele z niego do dziś pamiętam, czasem nim jeszcze mówię” – pisał (ibidem, s. 80).  
32 Około „Lwowskiej Fali” [w:] Tamten Lwów. T. 6, op. cit., s. 97-151.
33 W. Szolginia, Na Wesołej Lwowskiej Fali, Warszawa 1991.
34 Na przykład znany częstochowski zespół Makabunda od kilku lat z powodzeniem wykonuje piosenkę o tym samym tytule, by wykorzystując fragmenty wiersza Szolgini o lwowskim bałaku wyjaśnić znaczenie tej nazwy (makabunda = lwowski batiar).
35 Żeby autorowi z kraju nie zaszkodzić, decyzji tej nie ogłoszono publicznie. Szolginia podczas rozmowy z funkcjonariuszem SB twierdził, że odznakę (za „Dom pod żelaznym lwem”) otrzymał pocztą, jednak  na podstawie podsłuchu  telefonicznego jego rozmów i analizy akt paszportowych Jerzego Janickiego stwierdzono, że to właśnie Janicki kontaktował się ze Stanisławem Kwiecińskim i przywiózł z Londynu odznakę Koła Lwowian dla Szolgini przyznaną za wiersze o tematyce lwowskiej.


Autor: Andrzej W. Kaczorowski, członek Stowarzyszenia "Res Carpathica"

Kategoria: Biblioteka